Warto mówić młodzieży, jak działa nasz świat i co można zrobić, aby nadal tak było

Materiał informacyjny Nadleśnictwo Sławno
Tadeusz Lewandowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Sławno, a w tle "Leśna Chata" - izba edukacyjno - muzealna na terenie Zielonej Szkoły pod Bocianim Gniazdem w miejscowości Ugacie
Tadeusz Lewandowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Sławno, a w tle "Leśna Chata" - izba edukacyjno - muzealna na terenie Zielonej Szkoły pod Bocianim Gniazdem w miejscowości Ugacie
Rozmowa z Tadeuszem Lewandowskim, nadleśniczym Nadleśnictwa Sławno
od 16 lat

Edukacja przyrodnicza…

T.L: Jest bardzo ważna, bo pozwala dzieciom zrozumieć świat, który nas otacza. Bez zrozumienia prostych praw przyrody ciężko jest w ogóle funkcjonować. Tyle, że większość z nas nie zdaje sobie z tego sprawy. Tamten świat rządzi się swoimi prawami i nasz podobnie jest zbudowany. Problem polega na tym, że tamten świat przestrzega zasad i reguł, na których stoi, a nasz świat nie do końca. Bardzo dużo dzieci, w trakcie zajęć przyrodniczych, zadaje pytania ze swojego świata dziecięco - dorosłego próbując je przełożyć na świat natury. I często dużo łatwiej jest zrozumieć problemy, o których one mówią, gdy rozmawiamy w lesie na gruncie wolnej dyskusji. Na przykład dzieci pytają: „Czemu zwierzęta zaczynają mieszkać w mieście?”, „Czy jest ich już tak dużo, że muszą przyjść do miasta?”, „Czy to może myśmy wybudowali to miasto u nich?”. Tutaj nie ma prostej odpowiedzi, bo jest mnóstwo czynników, które powodują takie zmiany.

Rozmawiamy w Sławnie. Czy takie zmiany na przykładzie takiego miasteczka można obserwować?

T.L.: Tak. Powszechne jest, że widzimy jeże. Są kuny, są lisy mieszkające na stałe. Czasami biegają dziki, sarny. Jeszcze parę lat wstecz mieliśmy jednego lisa na ulicy Polanowskiej. Sarny właściwie do miasta nie przychodziły. Teraz, jak wyjdziemy na ścieżkę pieszą w stronę Korzybia to możemy oglądać jelenie, dziki. To wszystko się zmienia i tych powodów jest stosunkowo dużo. Presja ludzi na las chyba nie jest tym powodem, który przyczynił się, że zwierzęta idą do miasta. Jednym z czynników są drapieżniki, które się pojawiły i przesuwają się w stronę ludzkich siedzib, gdzie mimo wszystko czują się pewniej, choć nie do końca tak jest. W niedalekim, od Sławna, Pomiłowie wilki nie do końca zrozumiały, że nie powinny tutaj mieszkać, ale są namacalne ślady ich bytności w postaci szczątków dzików, na które natrafiono. To wszystko trzeba ludziom uzmysłowić. Trzeba mówić, że te zwierzęta są ciągle dzikie. Mama - locha z warchlakami pod naszym domem nie oznacza, że ona jest naszą koleżanką i możemy się z nią dogadać. Przez pewien czas tak, ale później może być z tym kłopot.

Czyli warto, aby taka wiedza była przekazywana dzieciom w szkołach na przykład podczas lekcji biologii?

T.L.: Tak, ale zawsze będę powtarzał, że mówienie w szkole, w klasie przez nauczyciela z poziomu „krzesełka” i „dziecka w ławce” efektów prawie nie przynosi. To trzeba zobaczyć w lesie. To trzeba usłyszeć nie do pani nauczycielki, a od kogoś innego. Nie wymagam od nauczycieli, aby posiadali taką wiedzę. To czego uczymy się na lekcji biologii to jedno i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, o której my - leśnicy rozmawiamy. O tym, jak chociażby budzi się przyroda. Jak można wytłumaczyć dzieciom, że w takim lesie liściastym, a koło Sławna są przepiękne lasy liściaste, przyroda budzi się bardzo wcześnie na dole lasu i jest pięknie, jak są na przykład zawilce. Jest pięknie biało, ale tak będzie tylko przez dwa - trzy tygodnie, a później te wszystkie rośliny znikną, bo pojawi się najpierw dolne piętro bukowe, które zrobi się sałatkowo - zielone, a u góry... ciągle jest jeszcze zima. Dopiero powoli ten las budzi się coraz wyżej i bierze się to z tego, że światło na sam dół dociera bardzo, krótko w przeciągu całego roku. Upraszczając to, co żyje na dole musi się szybko rozwinąć, bo później nie ma już na to szans. Takich rzeczy nie da się wytłumaczyć siedząc za stołem. Takie rzeczy trzeba wytłumaczyć w lesie. Tu można zrozumieć, jak  cykle rozwojowe wyglądają. Na przykład w tym roku tematem, który jest połączeniem naszego życia bieżącego w mieście, a tym co się dzieje w przyrodzie jest masowe pojawienie się mszyc. Są one od marca wszędzie do dzisiaj i zjadają wszystko, co są w stanie zjeść. Również w mieszkaniach, gdzie były już zimą. Rok wyjątkowo im sprzyja, a więc można to też zaobserwować w lesie. Zwrócić uwagę, dlaczego roślinki są takie dziwnie powykrzywiane, liście mają poskręcane. To wszystko można wytłumaczyć, ale trzeba to - tu zdecydowanie podkreślę - zobaczyć. Tego nie da się wytłumaczyć z poziomu mówienia na lekcjach, w budynku szkolnym.

Jaki ma Pan pomysł na to?

T.L.: Swojego czasu zabiegaliśmy, i myślę, że do tego wrócimy, o porozumienie z Centrum Edukacji Nauczycieli i Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli. Czyli, aby zajęcia, spotkania szkoleniowe nauczycieli poszczególnych przedmiotów, przynajmniej raz w roku były na naszym terenie i byśmy mogli z nimi przedyskutować edukację przyrodniczą. Byśmy my, mówiąc kolokwialnie, dowiedzieli się co oni chcą od nas i byśmy mogli im przekazać co im oferujemy. Czy ich to interesuje, czy to cokolwiek da? Jakie tematy ewentualnie w danym roku oni by chcieli poruszać? Bo takie: „My robimy swoje”, „Wy robicie swoje” do niczego nie prowadzi. Na takie spotkania mamy świetne miejsce - Zieloną Szkołę pod Bocianim Gniazdem w miejscowości Ugacie.

Co to za miejsce?

T.L.: Zielona szkoła to taki twór edukacyjny, który stworzyliśmy prawie 20 lat temu i w którym odbywa się bardzo dużo zajęć przyrodniczych dla dzieci, młodzieży, dorosłych, czy seniorów. To też miejsce, gdzie okoliczni mieszkańcy przyjeżdżają chętnie popołudniami na spacery. Jest tutaj, taka nie za długa, ścieżka edukacyjno - przyrodnicza. Na niej można zobaczyć mnóstwo rzeczy. To taki las w pigułce. Od bardzo wilgotnego przez buczyny, sośniny po gatunki obce. Można samemu przyjechać. Zawsze warto pospacerować po lesie, a przy okazji czegoś się nauczyć. Zielona szkoła to także baza z wiatami, miejscem na ognisko, toaletami, czy dodatkowym budynkiem - zabytkową leśniczówką, w której utworzono izbę edukacyjno - muzealną „Leśna Chata”. W Ugaciu prowadzone są bezpłatnie zajęcia z zakresu edukacji leśnej, dla zorganizowanych grup.

Tu dochodzimy do budowy relacji ze szkołami, nauczycielami. Czy to ważny punkt edukacji przyrodniczej?

T.L.: Zdecydowanie tak. Ta edukacja musi się odbywać na zasadzie współpracy, bo inaczej nie będzie miała sensu. Na przykład jedno z bardziej znanych i prestiżowych koszalińskich liceum do nas zatelefonowało i poprosiło o przyjazd do naszej zielonej szkoły. Znając renomę szkoły zastanawiałem się o czym mogę z nimi rozmawiać? Okazało się, że szkoła jest rewelacyjna, że dzieci są świetne, bardzo otwarte i tak samo chętne, jak każde by słuchać, pytać, dyskutować. Nie różnią się niczym od rówieśników, ale trzeba potrafić z nimi rozmawiać i ustalić wcześniej temat takiego spotkania.

Czy konkursy edukacyjne są także formą nawiązywania współpracy?

T.L: Oczywiście, że tak. Taki konkurs był niedawno w liceum ze Sławna. Wcześniej nadleśnictwo organizowało całoroczny konkurs, gdzie uczniowie w ciągu roku przyjeżdżali na zajęcia do zielonej szkoły i tu uczyli się określonej tematyki. Później były eliminacje na poziomie szkół, a następnie najlepsze dzieci, z terenu Nadleśnictwa Sławno, miały finał w Ugaciu. Cieszyło się to bardzo dużym powodzeniem. Budowanie tego nie jest proste. Tego nie da się zrobić w rok. Przekonać wszystkich nauczycieli, szkoły, że to jest fajne. Sądzę, że wrócimy do tego projektu w roku szkolnym 2023/2024, bo to też angażuje bardzo mocno uczniów. Powiem panu, że byłem pozytywnie zaskoczony wiedzą, jaką mają dzieci, a wiedziałem, że nie znały one wcześniej pytań, które im zadano. Ich odpowiedzi są w stanie pokonać dorosłych. Widać, że poziom zaangażowania u młodego pokolenia jest bardzo duży.

Czyli, jak rozumiem, takie konkursy to też poszerzenie wiedzy z podstawy programowej w szkole?

T.L.: Dokładnie. Jest to wyjście po za ramy szkolnej - książkowej wiedzy o edukację, która nas - leśników interesuje. Upraszczając, aby dzieci zrozumiały, że zwierzątek, jak są same i do tego małe w lesie, się nie dotyka. Bo małe zwierzątko czeka, aż my sobie pójdziemy i wróci jego mama i tata. Czyli, że nie zabieramy wszystkiego, co znajdujemy w lesie lub, że nie musimy niszczyć wszystkiego, co nam po drodze przeszkadza.

W naszej rozmowie dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii. Po co te wszystkie działania?

T.L.: Proszę zwrócić uwagę, że w lesie prawie nie ma śmieci. W dużej mierze jest to zasługa dzieci, bo to one często tłumaczą dorosłym, że nie śmiecimy w lesie. To da się dzieciom wytłumaczyć, aby zrozumiały. Oczywiście nie mówię, że wszystkim. Są ludzie „odporni” na każdą wiedzę, ale dużo łatwiej dotrzeć do dzieci niż dorosłych. Bo, jak już nam się coś zakodowało w życiu, to ciężko odkodować. Dzieci stosunkowo szybko rozumieją: "Co i dlaczego?". Wystarczy z nimi przejść się po ścieżce edukacyjnej i znaleźć plastikową butelkę z czymś słodkim do picia i pokazać, ile w środku życia umarło, bo weszło do butelki i się potopiło. Są to przeróżne owady - brzydkie, ładne, śliczne, kolorowe. To przemawia bardzo mocno, ale to wszystko musi być: „Na żywo”, w lesie. Wiem, że na przykład: TikTok jest fajnym przekaźnikiem, ale niestety jestem jego przeciwnikiem, jeśli chodzi o tę formę edukacji i pokazywania życia w lesie. Ktoś musi to wszystko wytłumaczyć. 

To znaczy?

T.L.: Dziecko zawsze pyta: „Czemu i dlaczego?” Trzeba dzieciom uzmysłowić co się dzieje, czemu i dlaczego? Czemu wycinamy drzewa? Bo one też się starzeją tak samo, jak ludzie. Drzewa tak samo się rodzą, trzeba je pielęgnować i stworzyć im warunki do życia. Ogólnie cykl życia lasu jest porównywalny z cyklem życia człowieka. Mniej więcej nasze lasy, przynajmniej iglaste, przy tych zmianach klimatycznych, powinny funkcjonować do 80 - 90 roku życia. Czyli tak, jak człowiek. Trzeba w końcu ludziom wytłumaczyć, że las się starzeje, że się zmienia. I zrozumieć to nie jest, jak się okazuje, tak łatwo. W tym roku sadziliśmy, z dziećmi, las i jeśli ci uczniowie będą wracali do nas na zajęcia, a będą, i zobaczą co się będzie dziać z tym lasem, który posadziły, to dużo łatwiej będzie im zrozumieć, że las nie jest zawsze taki sam. Las się zmienia, starzeje się. Jak słyszymy czasami w stosunku do nas, że wycinamy takie duże stare drzewa, a sadzimy małe to zazdroszczę tym ludziom, że im się rodziły duże dzieci - takie 18-letnie, wykształcone i ogólnie na drugi dzień mogły już samodzielnie funkcjonować. Oczywiście to przenośnia, ale trafnie odnosząca się do zmian w lesie i postrzegania ich przez kogoś nie orientującego się w cyklu życiowym przyrody.

Edukacja przyrodnicza jest inwestycją w przyszłość…

T.L.: Inwestycją w przyszłość nas wszystkich. Dzieci są bardzo ciekawe świata i tego co się w tej chwili dzieje, jeśli chodzi o klimat, o uprzemysłowienie. Choćby tego, co było przedmiotem dyskusji na podsumowaniu konkursu w liceum ze Sławna: „Czemu się wycina drzewa pod budowę dróg, a czemu nie można było tej drogi poprowadzić tam, gdzie nie ma lasu?”  Trzeba uczniom wytłumaczyć, że to są pytania jak najbardziej zasadne i takie pytania też sobie zadajemy. Jeśli młodzież zrozumie, czy większym dobrem jest ominięcie jednego budynku mieszkalnego i wycięcie pięciu hektarów lasu obok, czy lepiej jest zapłacić temu mieszkańcowi by kupił sobie nowy dom, a nie zniszczyć przyrodę. Pamiętajmy, że ta młodzież będzie już niedługo podejmowała tego typu decyzje. Wbrew pozorom to nie jest tak odległy przedział czasu, bo za 15 – 20 lat. Będzie decydowała, czy zmiany klimatu uda się powstrzymać. Jeśli młodzi zrozumieją, że za ich krótkiego życia widać, że zaczyna brakować wody i zaczyna być gorąco.

Porównajmy to na przykładzie Sławna.

T.L: Proszę bardzo. Jeśli przy temperaturze 30 stopni Celsjusza zaprowadzimy licealistów na plac wybetonowany i tu sobie pochodzą, i poczują moc odbijanego ciepła od betonu, a później pojedziemy do zielonej szkoły i będzie tyle samo stopni, to na pewno zauważą różnicę. Zauważą, że „betonoza” nie jest dobra dla ich zdrowia, kondycji fizycznej i psychicznej, dla funkcjonowania. Nasze miasto jest małe i może tak tego nie odczuwamy, ale jeśli pojedziemy do Koszalina czy Poznania to nie ma tam czym oddychać dzięki „akumulatorom betonowym”, które chłoną słońce i oddają ciepło. W naturze z dołu nie grzeje. W lesie można zatrzymywać wodę na dole, a tego się nie zrobi w mieście. Za parę lat ta młodzież będzie decydować w jakim kierunku dalej pójdzie świat i warto jej też mówić o tym, jak działa nasz świat i co można zrobić, aby dalej działał dobrze.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Warto mówić młodzieży, jak działa nasz świat i co można zrobić, aby nadal tak było - Głos Koszaliński

Wróć na slawno.naszemiasto.pl Nasze Miasto