Nabycie ORP "Kondora" można uznać za pomorski "zakup roku 2023" w dziedzinie militariów z demobilu. Łódź podwodną typu Kobben kupił od Marynarki Wojennej Andrzej "Anioł" Syldatk, przedsiębiorca z Garczegorza (powiat lęborski) i właściciel IV-ligowych Aniołów Garczegorze. Informacja o zakupie obiegła ogólnopolskie media, ale chociaż wśród zainteresowanych łodzią wymieniano Łebę, Ustkę a nawet drużynę piłkarską Villarreal to okręt nie znalazł nowego nabywcy. Obecnie cumuje przy gdańskiej wyspie Ostrów a licznik kosztów kosztów mariny bije- jak wylicza jego właściciel: 22 tys. zł miesięcznie. Losy "Kondora" wiszą na włosku, ale pojawiła się jeszcze szansa na ratunek przed zezłomowaniem.
- Niespodziewanie zainteresowało się okrętem muzeum w dużym, nadmorskim mieście. Prowadzimy rozmowy, nie możemy mówić jeszcze o jakie muzeum chodzi, dopóki te rozmowy są w toku - zastrzega Andrzej Syldatk, ekscentryczny prezes IV-ligowych Aniołów Garczegorze, przedsiębiorca a od ubiegłego roku także właściciel okrętu podwodnego typu "Kobben".
Jakie muzeum może być zainteresowane łodzią? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że to Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.
-Nie potwierdzam, nie zaprzeczam- ucina Aleksander Ostasz dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu pytany czy jego placówka zainteresowana jest łodzią. Jednocześnie dodaje, że mógłby być to ciekawy eksponat. - Szkoda byłoby gdyby został pocięty.
Rzadki okaz "na przemiał"?
Zezłomowanie to ostateczność, bo taka łódź to w Polsce dość rzadki okaz. Cztery takie Kobbeny trafiły do Polski z Norwegii. Były ORP „Kondor” służył w polskiej Marynarce Wojennej w latach 2004-2017. Przez ponad 13 lat służby załoga wypływała w morze łącznie prawie 200 razy i spędziła na nim ponad 600 dni, z czego większość pod wodą. Dziś w polskiej flocie pływa już tylko jeden okręt podwodny i nie jest to Kobben, tylko łódź produkcji rosyjskiej. Andrzej Syldatk, miłośnik militariów i organizator zlotów podkreśla, że chciał dać okrętowi życie po życiu
.- Miałem samolot, lokomotywę parową, czołg i inne rzeczy. Nie miałem łodzi podwodnej - mówi.- Postanowiłem ją kupić z myślą o promocji powiatu, liczyłem na Muzeum Archeologii Podwodnej i Rybołówstwa w Łebie. Okazało się, że Łeba nie była do końca tym zainteresowana, a poza tym jest dość płytkim akwenem.
Muzeum Archeologii Podwodnej i Rybołówstwa, które powstaje w Łebie, chociaż nastawia się na ciekawe eksponaty, to nie przewiduje wśród nich łodzi podwodnej. Dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, którego filią będzie placówka w Łebie tłumaczył, że takie łodzie można już oglądać na Pomorzu. W Gdyni, na Oksywiu stoi już jeden z Kobbenów a dostosowanie kolejnego okrętu dla zwiedzających przewyższyłby korzyści z wykorzystywania go jako eksponatu.
Przewinęła się też wyjątkowo medialna opcja: łodzią był zainteresowany Villarreal, który chciał ją przemalować na żółto i "przytulić" jako maskotkę. Nieprzypadkowo, bo grająca w żółtych trykotach czołowa drużyna hiszpańskiej La Liga jest nazywana "żółto łodzią podwodną" a ich kibice śpiewają im z trybun "Yellow Submarine Marrine". Jednak z tego też nic nie wyszło i "Kondor" nie poleciał do Hiszpanii.
Norwegowie nie chcą zapomnieć o "Kondorze"
Wysokie koszty cumowania okrętu to jedno, a drugie to wyjątkowe przywiązanie do niego Norwegów, którzy w 2004 roku przekazali Polsce łódź. Okazało się, że niewiele z tą jednostką można zrobić bez ich wiedzy.
- Kiedy kupowałem okręt nie zdawałem sobie sprawy, że będą takie komplikacje. Okazało się, że w warunkach pozwolenia, które przyszły po po norwesku, było napisane, że łodzi nie można tak po prostu odsprzedać - tłumaczy Andrzej Syldatk, który dodaje, że Polska musiała 3 miesiące czekać na zgodę Norwegów, żeby mogła sprzedać mu okręt. -Jeśli muzeum byłoby zainteresowane, wówczas Norwegowie musieliby się zgodzić, by okręt stał się eksponatem
- mówi przedsiębiorca.
Jeśli i to nie wyjdzie, pozostanie zezłomowanie i odzyskanie tego co się da. - Postaramy się wtedy, żeby jak najwięcej rzeczy trafiło do muzeów w całej Polsce - mówi Andrzej Syldatk. -Spróbujemy to tak zrobić, żeby jak najwięcej z tego okrętu zostało w Polsce. Reszta będzie musiała być zutylizowana, nie będzie wyjścia.
"Kondor" był pierwszy, ale nie ostatni
Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że przygoda przedsiębiorcy z Garczegorza z "Kondorem" go zniechęciła. Przeciwnie, ma plany na kolejne, równie spektakularne, morskie zakupy.
- To okręt, ale nie powiem jaki. Znajdzie się w Łebie, lub nie, ale z pewnością ta jednostka nie zostanie zutylizowana -mówi zagadkowo Andrzej Syldatk. -Pierwsi dowiedzą się o tym czytelnicy portalu lebork.naszemiasto. Powiem tylko, że to jednostka na której pływał św. Jan Paweł II
-zdradza na koniec.
Miłośnicy marynistyki: do dzieła. Zagadka czeka na rozwiązanie.
Wkrótce materiał wideo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?