Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrowersyjna relacja z atomowej wizyty we Francji

Tomasz Turczyn
Zdjęcie zostało wykonane podczas prezentacji elektrowni atomowej we Francji, która jest aktualnie rozbudowywana
Zdjęcie zostało wykonane podczas prezentacji elektrowni atomowej we Francji, która jest aktualnie rozbudowywana FOT. M. ŻUGAJ
Prezentujemy relację z wizyty we francuskiej elektrowni atomowej sołtysa Wicia - Małgorzaty Żugaj. Zaprezentowana wypowiedź jest w całości jej autorstwa. Poniżej komentarz Arkadiusza Klimowicza, burmistrza Darłowa.

"Zastanawiam się, czy byłam w tym samym miejscu, z tym samymi osobami i czy aby na pewno to samo oglądaliśmy...

Niegościnne wybrzeża Normandii, ponure, skaliste urwiska. Pogoda jak przystało na ten region; wieje ok. 100km/h, ulewny deszcz przechodzi chwilami w burzę z gradem. Po ok. 18 godzinach podróży, wieczorem przybyliśmy do hotelu, za oknem jest ciemno, przyglądam się, widzę fale oceanu. Jest bardzo mało czasu, po kilkunastu minutach zaplanowana kolacja z merem( u nich jest prościej- mer to sołtys wsi i wójt i burmistrz). Schodzę na dół, mer nie przybędzie, jest za to przewodniczący Lokalnej Komisji Informacji odpowiedzialny za kontakty z miejscowa społecznością oraz ze światem zewnętrznym(my). Kolacja jest półtora godzinnym wykładem na temat ogólnych zasad funkcjonowania EJ, budowy nowego bloku reaktora itp.

Po wykładzie oczekiwane są pytania. Jeden z uczestników naszej wizyty pyta o metody rozwiązywania ewentualnych konfliktów i sprzeciwów społeczności lokalnej.
Pytam o udział mieszkańców w ewentualnych procedurach bezpieczeństwa: czy są w nie włączani, jaka jest ich częstotliwość, czy mają wiedzę, że uczestniczą w ćwiczeniach, czy znają z góry termin...

Francuz odpowiada: mieszkańcy z rejonu EJ oczywiście są objęci obowiązkiem ćwiczeń na wypadek awarii czy katastrofy, przynajmniej raz w miesiącu, nie znają terminów przeprowadzanych akcji i nie mają wiedzy, czy uczestniczą w prawdziwej czy symulowanej akcji.

Jestem przerażona, pytam czy przeprowadzane są badania lub analizy monitorujące psychologiczne aspekty takiego życia.

Francuz próbuje mnie uspokoić, mówi, że tego typu ćwiczenia mają na celu całkowitą eliminacje niepożądanych zachowań, podaje przykład: matka przebywająca w domu na komendę pozostań w domu, wybiega i pędzi po dziecko, które jest w tym czasie w szkole.

Jestem wstrząśnięta, Boże, przecież ja też bym pędziła po swoje dziecko.

Pan przewodniczący tłumacz, że po awarii w Fukushimie są obostrzenia procedur i nie można pozwolić sobie na najmniejszą słabość w kwestii bezpieczeństwa. Czyżby, przed wyjazdem w wiadomościach TV usłyszałam, że grupa członków jednej z organizacji ekologicznych weszła na teren EJ we Francji, na znak swojej bytności rozwiesiła transparent na ścianie bloku reaktora, po czym została usunięta z terenu EJ. Pytam o rzeczone obostrzenia w kontekście tych wydarzeń. Przewodniczący jest zasmucony niecnym postępkiem ekologów, odgraża się, że w USA tak by sobie nie pozwalali, bo tam ochrona ma broń... No cóż zwykła fabryka...

Wracam do pokoju, za oknem nie ma śladu po oceanie, odpływ.

7.00 , autobus czeka, my również, nie ma jednego z wójtów, zaspał, nikt się nie dziwi- po 18 godzinnej podróży, nieprzespanej nocy( sztorm szalał).
Jedziemy ok. 30 km do Flamanvill, wjeżdżamy na teren EJ.

Nie mogę oderwać się od szyby, to co widzę nie może być prawdą. Gdzie jest sielanka z plakatów rozwieszonych w mojej gminie!

120ha powierzchni betonu, żelbetonu i jeszcze więcej betonu: bloki reaktora maja 27 m wysokości plus kopuła . Ogromne, niekończące się ściany ponurego, szarego betonu. Jest tam bardzo ciasno, wszystko zabudowane.

Oddajemy dokumenty, w zamian dostajemy identyfikatory imienne wraz z kodami.

Rozpoczyna się wykład , omawiane są schematy budowy reaktora , jego praca, zabezpieczenia, film animowano-poglądowy. Czas na pytania- jeden z uczestników naszej grupy pyta ,w jaki sposób rozwiązywane były problemy z akceptacją społeczną tej inwestycji...

Po ok. 2,5 godzinnym wykładzie jest nam okropnie zimno. Przechodzimy na teren części jądrowej EJ. Rozebrane do bielizny trzęsiemy się z zimna, jedna z kobiet nie przechodzi, stoi ok. 15 min półnaga pod drzwiami, system się zaciął.
Ubrani w brudne, kiedyś białe kombinezony z kaskami na głowach, okularach ochronnych, rękawiczkach, z licznikami gajgera przy boku( jak to w normalnej fabryce bywa) przemierzamy kilometry żelbetonowych budowli, wszędzie oglądamy schematy, słuchamy o mechanizmach działania, budowie poszczególnych elementów, procedurach....
Prawie nie widać ludzi, pracują w pomieszczeniach za szybami, wpatrzeni w ekrany, przy komputerach. Nie robią kosmicznego wrażenia: spodziewałam się multinowoczesnej technologii a tu widzę raczej ,,Star Trek”-a z początkowych odcinków- stare analogowe ekrany , trochę archaiczne komputery- to lata ’70 wyjaśnia nam przewodnik.
Po kilku godzinach opuszczamy ponure budowle, jeszcze tylko odczyt napromieniowania, chce jak najszybciej wyjść, wchodzę do metalowej komory jako pierwsza, cos jest nie tak, nie mogę wyjść, powtarza się komunikat, że nie można zrobić odczytu, obracam się , przyciskam mocniej do metalowej ściany, w końcu szlaban się otwiera.
Wyjeżdżamy, za szybą autobusu księżycowy krajobraz: wszechobecne , monstrualne ściany betonu, wzdłuż linii brzegowej umocnienia z czarnych pokruszonych skał.
Jedziemy do hotelu, po drodze nie widać żadnego życia, wzdłuż małe, szare domki. Na trasie mijamy dwa hoteliki, sprawiają wrażenie nieczynnych.
Mamy dwie godziny, chyba wszyscy poszli spać.
Schodzimy na dół, na ,, kolację”, są nasi nowi opiekunowie, wśród nich pan Adam Rozwadowski- prezes AREVA- Polska.
Dwugodzinny wykład wprowadzający- jutro będziemy wizytować zakład Arena w La Hague, w którym przerabia się i składuje radioaktywne odpady.
Po prelekcji czas na dyskusję, pada pytanie: ,,czy były i jak radziliście sobie protestami społecznymi”- niestrudzenie dopytuje się pan, który po powrocie będzie przemawiał głosem ludu( czyt.społeczności lokalnej). Jest rozczarowany, zakłady budowane były w latach’60, nie było opozycji, partii zielonych, stowarzyszeń ekologicznych, Czarnobyla, ani Fukushimy...
7.00, dnia następnego. Wszystko przebiega według wczorajszego schematu; podobne procedury bezpieczeństwa, wykłady, schematy, animowany film poglądowo-reklamowy , przebieranie, licznik napromieniowania, zwiedzanie, zakładowy fotograf robił nam setki zdjęć, wyjazd...
W autobusie jeden z opiekunów pyta, czy to co zobaczyłam i usłyszałam w jakimś stopniu odmieniło mnie, uspokoiło, wpłynęło na zmianę poglądów.
Co ja zobaczyłam, zastanawiam się;
monstrum zbudowane z betonu, przytłaczający i depresyjny widok, budzący siłą rzeczy niepokój i przygnębienie,
turystyki nie zobaczyłam, bo po prostu tam jej niema,
francuski przewodnik po EJ powiedział, że w dwóch reaktorach pracuje ponad 600 osób( to specjaliści w większości z wyższym wykształceniem) i ok. 150 z zewnątrz, szybko przeliczam; czyli u nas połowa tego towarzystwa- 300 stałych i ok. 70 z zewnątrz, ciekawe ile osób pracuje w Panoramie Morskiej W Jarosławiu, muszę to sprawdzić...
zarobki- Francuz podał kwotę1700 euro( tłumaczka mówiła, ze ok. 1000 euro to koszt mieszkania na poddaszu, jednopok. w Paryżu, no ale Paryż drogi, tam na wsi na pewno taniej),
EJ w Flamanvill zajęła 2 km brzegu, to akurat od Darłówka w sąsiedztwie Rusinowa – jedynej przyjaznej plaży Jarosławca...
A więc czy ta wizyta mnie odmieniła? To odmienia każdego.
Czy wpłynęła na zmianę moich poglądów? Gdybym miała jakiekolwiek wątpliwości czy nadzieje, że może jednak nie będzie tak źle, to owszem po tej wyprawie pozbyłabym się każdych złudzeń – taka inwestycja równa się koniec turystyki.
Czy mnie uspokoiła? Po powrocie przez dwa dni miałam wyłączony telefon, internet, próbując metodą wyparcia pozbyć się z głowy tego co zobaczyłam.
A teraz mam gazetę w ręku i czytam wypowiedź pana, którego nurtował jedynie problem rozprawienia się z protestami społecznymi i zastanawiam się czy uczestniczyliśmy w tej samej wizycie, w tym samym miejscu?..."
Małgorzata Żugaj


Komentarz Arkadiusza Klimowicza, burmistrza Darłowa, który też oglądał elektrownię atomową we Francji

- To co pisze pani sołtys w większości jest literacką fikcją. Nie ma co straszyć mieszkańców elektrownią atomową. A wręcz przeciwnie należy mówić o niej otwarcie. Zachęcam do tego mieszkańców powiatu sławieńskiego. Otrzymuję wiele sygnałów na temat elektrowni atomowej. Na przykład właściciel największego hotelu w Darłowie uważa, że elektrownia atomowa wpłynie pozytywnie na ruch turystyczny w naszym mieście. Sądzę, że nie ma co straszyć mieszkańców Dąbek, czy Jarosławca katastroficznymi wizjami. Z drugiej strony jeśli chodzi o Wicie, to uważam, że może stracić swoje walory. Tyle, że sądzę, że tu ważna rola jest dla samorządowców. Czyli na przykład pomoc w wywalczeniu za to rekompensaty finansowej.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slawno.naszemiasto.pl Nasze Miasto