Śledztwo w sprawie śmierci dzieci, które utonęły w Darłówku Zachodnim. Jest ważna opinia biegłego

Jest ważna opinia

- Do Prokuratury Rejonowej w Koszalinie wpłynęła opinia biegłego z zakresu ratownictwa morskiego - informuje Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy koszalińskiej prokuratury. - Jest ona przedmiotem szczegółowej analizy - dodaje.

O dramacie [z 14 sierpnia 2018 roku w Darłówku Zachodnim] pisaliśmy bardzo obszernie. Przypomnijmy - trójka dzieci kąpała się w morzu w pobliżu falochronu z głazów narzutowych okalających wejście do portu w Darłówku Zachodnim. Niestety skończyło się to ich śmiercią. Po tym koszalińska prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem narażenia na bezpośrednią utratę życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dzieci oraz nie dopełnienie obowiązku opieki ciężącej na dorosłych względem małoletnich w połączeniu z nieumyślnym spowodowaniem śmierci. Adwokat rodziny, która poniosła stratę zawiadomił prokuratura o możliwości bezpośredniego narażenia na ryzyko utraty zdrowia i życia, a co za tym idzie nieumyślne spowodowanie śmierci dzieci przez osoby, które pełniły w tamtej chwili dyżur ratowniczy na plaży. Oba wątki połączono w jedno śledztwo. Połączono, ale nic nie przesądzono. To oznacza, że śledztwo jest w sprawie. Prokuratura też apelowała do świadków tego, co się wydarzyło o pomoc. Czyli o przesyłanie zdjęć, czy filmów nagranych z plaży, gdy rozgrywał się dramat.

- Każda informacja może pomóc w ocenieniu tego, co się stało - komentuje Ryszard Gąsiorowski. - Ponawiamy nasz apel - akcentuje.

Co zawiera opinia biegłego?

- Wstępnie mogę powiedzieć, że napisano w niej, że ratownicy dyżurujący feralnego dnia na plaży w Darłówku Zachodnim nie popełnili błędu - informuje Ryszard Gąsiorowski. - Innymi słowy biegły nie dopatrzył się ich błędnego działania. Ale całościowo opinia podlega szczegółowej analizie prokuratora prowadzącego śledztwo i nie podjął on jeszcze dalszych decyzji.

Sylwester Kowalski, szef ratowników w Darłówku Zachodnim od początku nie miał wątpliwości, że jego podwładni działali prawidłowo.

- Ogromnie współczuję rodzinie, która straciła dzieci. Ale nie mam nic do zarzucenia moim ratownikom - akcentował Sylwester Kowalski. - Dzieci kąpały się w miejscu, gdzie obowiązuje całkowity zakaz kąpiel na odcinku 55 metrów od falochronu po stronie zachodniej. Akurat była czerwona flaga, ale bez względu na nią dzieci nie powinny znaleźć się w tym miejscu w morzu. Zdecydowanie podkreślę, że moi ratownicy nie odpowiadali za tę część plaży.
Arkadiusz Klimowicz, burmistrz Darłowa [wyrażał żal i współczucie dla rodziny, która straciła dzieci - red.] podkreślał, że miejsce kąpieli było zorganizowane zgodnie z wszelkimi regułami i miało wszystkie konieczne pozwolenia.

- Należy pamiętać, że Bałtyk jest żywiołem i są w nim zdradliwe prądy morskie - podkreśla Andrzej Stępowski, ratownik z wieloletnim doświadczeniem i uczestnik akcji ratunkowej w Darłówku Zachodnim. - One są bardzo niebezpieczne i potrafią każdego pływaka wyciągnąć w głąb morza. Bałtyk to nie jest basen, czy jezioro.

Warto też dodać, że podczas tegorocznych wakacji miasto Darłowo przeprowadziło kampanię obrazującą turystom, jakie są zagrożenia Bałtyku. Zaś w miejscu tragedii jeszcze bardziej zwiększono oznakowanie - tzw. czarny punkt wodny. Ale mimo tego byli amatorzy, którzy tutaj wchodzili by się kąpać. Takie osoby były wypraszane z morza przez ratowników. I zdarzało się niejednokrotnie, że turyści byli oburzeni tym oraz, że dziwili się takiej postawie ratowników. Ci w odpowiedzi wręczali im broszury, gdzie mogli przeczytać, jakie morze niesie za sobą zagrożenia.