Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rynek „małpek” wcale się nie kurczy. Alkohol w wersji mini, ale problem wielki

Anna Szade
Anna Szade
Rynek „małpek” wcale się nie kurczy. Alkohol w wersji mini, ale problem wielki
Rynek „małpek” wcale się nie kurczy. Alkohol w wersji mini, ale problem wielki Tomasz Czachorowski / Polska Press / zdjęcie ilustracyjne
„Małpka”, którą można kupić i w markecie, i w sklepiku na rogu, to wcale nie wymysł naszych czasów. Ale jeszcze nigdy tak mała porcja alkoholu nie była tak dużym problemem.

Spis treści

Skąd się wzięła „małpka”? Słowo było już znane na początku XX wieku.

- Występowało ono w gwarze warszawskiej i wówczas oznaczało takie malusieńkie butelki wódki o pojemności 80 gramów, czyli mniej niż setka – tak w mediach tłumaczyła rodowód „małpki” dr Katarzyna Kłosińska, językoznawca Rady Języka Polskiego.

„Małpka” przed pracą

W internecie wciąż furorę robi telewizyjny materiał z kwietnia 1981 r., odświeżony przez TVP Historia. Jeden z uczestników sondy, odnosząc się do kartek na alkohol, stwierdził, że powinno być jak w Czechosłowacji, gdzie wódka sprzedawana była nie w monopolowych, ale stoi na półkach w zwykłych sklepach.

- Są „małpki” większe, mniejsze, biorę sobie „małpkę” i idę do pracy – stwierdził mężczyzna.

Prorokiem nie był, ale 40 lat później to powszedniość, jak chleb. Pani Mariola ze sklepu w Słupsku twierdzi, że kolorową wódkę w małych butelkach kupują wszyscy.

- I pan w garniturze, i pani w idealnym makijażu, i budowlańcy - dzieli się spostrzeżeniami. - Są dwie pory dnia, gdy małpki idą jak świeże bułeczki. To wczesny poranek, tak między godziną 6 a 7, a potem około godziny 16, po pracy.

Butelka z „setką” alkoholu jest mniejsza niż męska ręka. Można z niej pić wszędzie, nawet na środku ulicy, bo można przeoczyć, że ktoś usiłuje poprawić sobie samopoczucie mocnym trunkiem, a nie drapie się po nosie.

- Panowie budowlańcy, ogólnie ludzie w roboczych ciuchach, raczej bez skrępowania proszą o małpkę, wychodzą, trzymając ją w dłoni - dodaje pani Mariola. - W oczy rzucają się panie. Wchodzą, pośpiesznie kupują małą buteleczkę alkoholu i jeszcze szybciej chowają do torebki. Wracają co kilka dni, ale przez tyle lat za ladą, wiem, że niemal codziennie kupują w innych sklepach. Na ich twarzach widzę wstyd.

„Bmw” na młodzieżowym balu

Mniej krępują się młodzi ludzie. Mają swoje określenie dla porcjowanego alkoholu: „bmw”, czyli bardzo mała wódka. Korzystają z jej poręczności, co potwierdza mama, która parę lat temu pracowała w komitecie rodzicielskim w szkole średniej.

- Dwa razy pilnowałam młodzieży na balach: na „ćwiartkach” i połowinkach, czyli pierwszej i drugiej klasie. Pierwszy rok znalazłam wino i wódkę, które skonfiskowałam. Drugi raz nic nie znalazłam. Później mi powiedzieli, że mieli mniejsze butelki ze sobą. „Małpki” łatwiej wziąć z sobą, przemycić, bo można schować do kieszeni, a ja przecież nie mogę robić takich osobistych rewizji. Na dużą butelkę trzeba mieć torbę, więc od razu rzuca się w oczy – opowiada nam mama dorosłych już dzieci.

Lód z sieci do kompletu

Asortyment jest ogromny, zarówno jeśli chodzi o kształt butelek, jak i ich zawartość. Jest wódka czysta, ale i z całą gamą kolorów, smaków, z nutą mięty czy cytryny.

- W sklepach często stoi lodówka. Klient stojący w kolejce do kasy widzi te schłodzone, gotowe do konsumpcji porcje alkoholu. To zachęta do zakupów impulsywnych. A w jednej z sieci handlowych można kupić nawet kubek z lodem. Idealne rozwiązanie na letnie drinki – mówi nam młody mężczyzna.

Na przełomie 2019 i 2020 r. Polacy kupowali między 0,5 mld a 1 mld małych buteleczek wódki. Dziennie sprzedawanych było od 1,3 mln do 3 mln „małpek”, z czego samych buteleczek o pojemności 100 ml aż 811 tys. sztuk. Wg doniesień mediów, na które powołuje się Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, w tym czasie nawet 600 tys. osób sięgało po „małpki” dwa razy dziennie

Doskonale zna to lekarz, specjalista psychiatrii, doktor nauk medycznych z wieloletnim stażem klinicznym.

- Z opowieści pacjentów wyłaniał się obraz specyficznej "użyteczności" takich opakowań alkoholu – łatwo można je było ukryć, na przykład wkładając do kieszeni spodni po jednej "małpce". To było wygodne, nie opinało spodni, trudno było innym taką buteleczkę zauważyć. Jeden z pacjentów powiedział, że "umożliwiały łatwe zatarcie śladów" - dzieli się obserwacjami dr Andrzej Silczuk w rozmowie opublikowanej na www.zdrowie.pap.pl.

„Małpkowy podatek” działa?

Gdy wydawało się, że nic tej lawiny nie powstrzyma, w styczniu 2021 r. wprowadzony został nowy podatek w ramach nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Wynosi 25 zł za każdy pełny litr 100-procentowego alkoholu w opakowaniach jednostkowych o ilości nominalnej napoju nieprzekraczającej 300 ml, w które zaopatrzono sprzedawcę detalicznego.

Założenie było takie, że dzięki temu obciążeniu problem „małpek” miał wyparować, jak każdy alkohol. Czy tak się stało? Według branży częściowo tak. A to dlatego, że nowa danina przełożyła się na wyższą o ok. 1 zł cenę detaliczną tych produktów na półce.

CZYTAJ TEŻ: Fontanna w Malborku zniszczona przez samochód. Takie sytuacje już zdarzały się w przeszłości.

Jakub Mazurek, analityk Centrum Monitorowania Rynku, twierdzi, że od początku wprowadzenie “podatku małpkowego” wpłynęło negatywnie na rynek alkoholi w opakowaniach do 300 ml. Większość to tańsze wódki oferowane w sklepikach za rogiem.

- W porównaniu do 2020 r. wolumen sprzedaży wódek czystych segmentu ekonomicznego w butelkach do 100 ml spadł o ok. 34 proc., a w bardziej popularnych 200 ml opakowaniach, aż o 45 proc. - wyliczył Jakub Mazurek.

Tymczasem, jak podaje PARPA, w sklepach do 300 m kw. napoje alkoholowe odpowiadają za jedną czwartą obrotów i to one przyciągają klientów.

- Pojawiają się na co trzecim paragonie. Bardzo często zakup alkoholu jest jedynym powodem wizyty w pobliskim sklepie – czytamy w raporcie Agencji „Czynniki wpływające na popyt na alkohol w kontekście kosztów społecznych i ekonomicznych w Polsce”.

Państwo chce dalej podnosić ceny. Tak wynika z opracowanej przez Ministerstwo Finansów Mapy Akcyzowej: od 2023 do 2027 r. wysokość podatku na alkohol ma się zwiększać o 5 proc. w skali roku. 

- Podatek od małych formatów w powiązaniu z podwyżką akcyzy o 10 proc. w 2021 r., przy bardzo znaczących wzrostach cen energii, zbóż i opakowań szklanych postawił naszą branżę w niezwykle trudnej sytuacji i spowodował znaczący wzrost cen napojów spirytusowych, zwłaszcza wódek z segmentu economy - ocenia Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. 

Reprezentowana przez niego korporacja proponuje rozwiązywanie problemów alkoholowych Polaków innymi sposobami niż poprzez podwyżki podatków, przede wszystkim kładąc nacisk na edukację.

- We wszystkich badaniach, które prowadzono na temat wpływu ceny na spożycie substancji psychoaktywnych, wysoka cena zmniejszała liczbę ludzi ich używających. Ale musi to być rzetelny skok ceny – uważa dr Andrzej Silczuk.

Szkło na ulicach

Gołym okiem widać, że cena za buteleczkę nie gra aż takiej roli dla pijących. Alkohol w wersji mini według cen ze sklepowych półek kosztuje ok. 8 zł za 100 ml „czystej” i 13-17 za 200 ml wódki, także tej kolorowej. Opróżnione „małpki” są wszędzie: na trawnikach, na ławkach, w parkach, w piwnicach, na korytarzach, w pobliżu szkół, kościołów, domów kultury, pomników i urzędów. Trzeba je wyzbierać i zagospodarować.

- To jest traktowane jak zwykłe szkło, więc firma komunalna zarówno z koszy ulicznych, jak i po sprzątaniu wybiera „małpki” z taśmy. Na szczęście opaska czy nakrętka nie są problemem, później szkło i tak jest tłuczone, mielone i takie zanieczyszczenia są dopuszczalne – mówi nam Jan Tadeusz Wilk.

Ale zgadza się, że liczba walających się buteleczek to już prawdziwa plaga.

Idą jak woda...

Gdy nie było opłat za „małpki”, trudniej było ustalić, gdzie sprzedaje się najwięcej „jednorazowych” porcji alkoholu. Teraz są twarde dane dotyczące wpływów z opłaty od napojów alkoholowych o ilości nominalnej napoju nieprzekraczającej 300 ml, a te nie kłamią. Zestawienie za pierwsze 9 miesięcy 2022 r. publikuje Ministerstwo Finansów. Warto wiedzieć, że połowa „podatku małpkowego” trafia do Narodowego Funduszu Zdrowia, a druga do samorządów. Każde z 123 miast i gmin w regionie ma więc udział w obrocie „małpkami”.

Najwięcej pieniędzy trafiło na konto Gdańska - 6,5 mln zł , Gdyni – 2,5 mln zł, Sopotu – blisko 800 tys. zł, Słupska – prawie 1 mln zł.

Istnieje teoria, że w miejscowościach typowo turystycznych częściej sięga się po takie minitrunki. Czy zestawienie fiskusa to potwierdza? Coś w tym jest. 38-tysięczny Malbork jest miastem turystycznym, ale przyjezdni spędzają tu zaledwie kilka godzin. Nie zdążą się „naspożywać” porcjowanego alkoholu. Dla miasta za pierwszych 9 miesięcy 2022 r. naliczono prawie 440 tys. zł. W tym samym czasie dla blisko 15-tysięcznego Władysławowa – 640 tys. zł, a dla maleńkiej, bo liczącej ok. 1300 mieszkańców, Krynicy Morskiej – 103 tys. zł. Łebie (3600 mieszkańców) przypadło 62 tys. zł, dla Helu (3261) naliczono prawie 90 tys. zł, Jastarni (3690) - 156 tys. zł, Stegny (9749) – prawie 54 tys. zł, Pucka (11 240) – 172 tys. zł.

Na co wydać „małpkowe”?

Włodarze te pieniądze przyjmują, ale wcale się nie cieszą.

- „Małpki” to szkodnictwo społeczne, mimo że wpływają podatki do miasta czy gminy, to więcej szkody czynią niż pożytku – uważa wiceburmistrz Malborka.

Tych pieniędzy włodarze nie mogą wydać na dowolny cel, choćby remonty dróg. Na co mogą? To „znaczona” kasa, podobnie jak w przypadku wpływów z zezwoleń za sprzedaż alkoholu.

- Te kwoty „małpkowego” nie trafiają do wspólnego worka. Właśnie zostały za ubiegły rok ustalone kwoty. Przede wszystkim, jak to się dzieje w innych samorządach, można je wydać na działania profilaktyczne, czyli organizować wydarzenia sportowo i kulturalne, by pokazać, że młodzież, zamiast się upijać, może spędzać inaczej i atrakcyjnie czas – wylicza Jan Tadeusz Wilk.

Włodarze będą się skupiać na środowiskach zagrożonych uzależnieniami.

- Na pewno będziemy finansować z tej puli rozmaite działania profilaktyczne i takie, które pokażą normalną drogę życia – dodaje Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

CZYTAJ TEŻ: Miasto głośnych aniołów. Kolejni mieszkańcy Gdańska zgłaszają problemy z uciążliwym hałasem.

Spóźniona terapia

Czy to działa? W gminach na całym Pomorzu pracuje blisko 800 osób w miejskich lub gminnych komisjach rozwiązywania problemów alkoholowych. Według statystyk PARPA, w 2021 r. wszystkie pomorskie komisje przez cały rok wobec 2968 osób podjęły „czynności zmierzające do orzeczenia zobowiązania do podjęcia leczenia odwykowego”, skierowały też 1099 wniosków do sądu o zobowiązanie do leczenia.

Dr Silczuk uważa, że sięganie po „małpki” może wpływać na odroczenie momentu, kiedy chory zgłasza się po pomoc.

- To, co budzi najczęściej reakcję otoczenia, a czasem i samego pacjenta, to epizody dużego upicia się, spektakularne - można powiedzieć: utrata przytomności wskutek upicia się, zanieczyszczenie otoczenia. Tu zaś mamy do czynienia z osobą, która wprawdzie jest pijana, ale nie tak bardzo – tłumaczy lekarz. - Efekt przerażający przychodzi tu wtedy, kiedy takie osoby dokonują bilansu ekonomicznego. Nierzadko zdarzały się w mojej praktyce osoby, które na alkohol wydawały miesięcznie po kilka tysięcy złotych! W naszym kwestionariuszu w badaniu mieliśmy rubrykę na komentarze - nie zapomnę jednego: „4,5 tysiąca złotych miesięcznie. O, Boże, nie wiedziałem, że tak dużo!”

Zbyt dostępne

Choć lokalnie władze chcą mieć kontrolę nad uzależnieniami mieszkańców, to jednocześnie wcale nie ubywa punktów, w których bez problemu można kupić alkohol. A tworzenie nowych opiniują… te same miejskie i gminne komisje „antyalkoholowe”...
W regionie w 2021 r. alkohol był dostępny w 8621 miejscach, z czego 5113 to sklepy, a 3508 lokale gastronomiczne. Na jeden punkt oferujący trunki powyżej 18 proc. przypadało więc 363 mieszkańców. Te liczby znacząco przez ostatnie lata się nie zmieniają. Prawda, że to może sprzyjać piciu?

- Też ten argument słyszałem, ale czy mamy na danej ulicy jeden czy dwa sklepy, to ci, którzy kupują alkohol i tak to kupią – uważa Jan Tadeusz Wilk.

Dla porównania, w Sztokholmie jest ich zaledwie 25 sklepów, które oferują alkohol, nie ma w nich reklam produktów ani promocji. Tymczasem w Gdańsku samych Biedronek jest ponad 50. A w polskich sieciówkach bywają promocje także na „małpki”. Jak kupisz dwie „dwusetki”, zapłacisz o 2 zł taniej na sztuce.

Co prawda pilotażowo gdańscy radni wprowadzili zakaz nocnej sprzedaży alkoholu w sklepach, ale dotyczy to wyłącznie Śródmieścia w granicach Głównego Miasta. Ta „prohibicja” obowiązuje od godz. 22 do 6, ale objęła osiem całodobowych punktów sprzedaży, w tym dwóch na stacjach paliw.

Wódkowy rynek

A rynek alkoholowy wcale się nie kurczy. Wartość sprzedanego alkoholu w 2021 r. na podstawie oświadczeń złożonych przed przedsiębiorców to województwie pomorskim 3,1 mld zł, z czego 1,3 mld to mocne alkohole, czyli powyżej 18 proc. To w większości dostępne na polskim rynku napoje spirytusowe, czyli wódka, whisky czy rum, a także inne trunki, często mocniejsze, jak spirytus. W całym kraju w tym samym czasie Polacy wydali na alkohol prawie 50 mld zł, z czego powyżej 18 proc. – 20,4 mld zł.

Bo statystycznie pijemy coraz więcej. Wg danych PARPA, w 2021 r. na jednego mieszkańca spożycie wyniosło 9,7 litra 100-procentowego alkoholu. A w takich wyliczeniach bierze się pod uwagę nawet noworodki...

To więcej niż pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, gdy było to 8,5 litra czystego alkoholu, a przecież w czasach PRL uchodziliśmy za jeden z najbardziej rozpitych narodów na świecie.

Polacy, wiadomo, „do bitki i do wypitki”. W kultowej już komedii „Brunet wieczorową porą” Stanisława Barei nauczycielka prezentując uczniom eksponat-butelkę mówiła: "To jest butelka z XVII wieku, do której dziedzic nalewał wódkę i rozpijał tą wódką pańszczyźnianych chłopów". Ale pewnie daleko było im do współczesnych niechlubnych alkoholowych rekordów, także tych z udziałem „małpek”.

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rynek „małpek” wcale się nie kurczy. Alkohol w wersji mini, ale problem wielki - Dziennik Bałtycki

Wróć na slawno.naszemiasto.pl Nasze Miasto