- Repatrianci przyjechali do Darłowa pociągiem i przyszli do pierwszego po wojnie burmistrza Stanisława Dulewicza, aby im wskazał miejsce, gdzie mogą przenocować - wspomina Jan Skórski. - Stanęło na tym, że obóz rozbili w Darłowcu, gdzie były dwa domy. Przyjechali tu z całym dobytkiem. Wiem, że chcieli wracać w głąb Polski. Dla nich Darłowo miało być tylko przystankiem w dalszej podróży. Niestety... Zostało grobem.
Nasz rozmówca opisuje, że okolicę, gdzie zamordowano Polaków znał bardzo dobrze, bo wcześniej (przed tym zdarzeniem - red.) bawił się tam z kolegami wielokrotnie. Aktualnie wskazane miejsce jest lasem, gdzie widać ruiny opisanych powyżej domów.
- Wieść o zbrodni rozeszła się błyskawicznie w Darłowie. Jako młody chłopiec przybiegłem na jej miejsce z kolegami. Oczywiście nie wpuszczono nas tam, ale to wspomnienie tkwi we mnie od zawsze - mówi Jan Skórski.
Dopytujemy, czy ustalono sprawców mordu?
- Krążyły różne plotki, ale nie wiadomo kto za tym stał - mówi 79-latek. - Sądzę, że to był napad typowo rabunkowy.
Nasz reporter docieka jeszcze dlaczego teraz darłowianin przerwał milczenie?
- W czasach komuny bezpieczniej było za dużo nie mówić, a już lepiej nie zabierać głosu w sprawie takiego kalibru - pada odpowiedź z ust pana Stanisława. - Teraz, po tych wszystkich latach, uważam, że o tej sprawie należy przypomnieć. Warto też upamiętnić zamordowanych Polaków tablicą.
Wspomnienia Jana Skórskiego opisujące powojenne realia w Darłowie zamieścimy w papierowym "Dzienniku Sławieńskim" (bezpłatny dodatek "Dziennika Bałtyckiego") 20 stycznia
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?