Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ekspert gdyńskiej uczelni: "Wystarczy zdemilitaryzować Krym, uderzyć w logistykę transportową i Krym dla Putina będzie nie do utrzymania"

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Uszkodzony jesienią ub. roku Most Kerczeński, łączący Krym z terytorium rosyjskim.
Uszkodzony jesienią ub. roku Most Kerczeński, łączący Krym z terytorium rosyjskim. Twitter
- Ukraińcy mogą wrócić na Krym i wcale nie oznacza to lądowej inwazji na półwysep - uważa Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, wykładowca Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni. Jego zdaniem kluczem będą uderzenia rakietowe, dronów na cele wojskowe i infrastrukturę, prowadzące do paraliżu rosyjskiej logistyki.

Marcin Samsel w swojej analizie dotyczącej ukraińskich działań w kwestii Krymu nawiązał do niedawnych wypowiedzi szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego, Kiryło Budanowa. Szef HUR zapowiadał „wyzwolenie Krymu »w najbliższym czasie«, zarówno przy użyciu narzędzi wojskowych, jak i dyplomatycznych”.

W kolejnych wystąpieniach Budanow podkreślał, że „rosyjska propaganda ma zdolności przedstawienia utraty Krymu jako »zwykłej straty«, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Chersonia” oraz, że Rosja nie użyje broni atomowej, gdy jednostki ukraińskie wkroczą na półwysep.

Krym dla Rosji jest symbolem

- Sporo ekspertów i analityków podaje w wątpliwość słowa Budanowa o tym, że już niedługo Ukraińcy będą znowu na Krymie. Wskazują, że Ukraińcy mogą nie mieć sił do odbicia Krymu za pomocą działań militarnych. I pewnie mają sporo racji. Ale pytanie jest, czy faktycznie Ukraińcy muszą na półwyspie się bić? Budanow to facet, którego każdą wypowiedź warto słuchać dwa, a nawet trzy razy, i to tylko po to, żeby czytać między wierszami - podkreśla Samsel.

Krym to symbol skuteczności rosyjskich działań hybrydowych, operacji specjalnej z wykorzystaniem żołnierzy bez oznaczeń przynależności państwowej (tzw. zielonych ludzików), terroryzmu i wspierania prorosyjskiego separatyzmu. Autonomiczna Republika Krymu, będąca częścią państwa ukraińskiego, została anektowana przez Rosję w marcu 2014 r., na mocy sfałszowanego referendum, nieuznawanego przez społeczność międzynarodową.

Rosjanie traktują Krym jako „niezatapialny lotniskowiec”, „morską twierdzę”. Utrzymują w Sewastopolu bazę swojej Floty Czarnomorskiej, kontrolują z półwyspu Morze Azowskie, mają bazy lotnictwa wojskowego, eksploatują przybrzeżne złoża surowców. To z Krymu wyszło w lutym ubiegłego roku jedno z uderzeń rosyjskich na Ukrainę. Krym ma także dla Rosjan znaczenie prestiżowe - jest symbolem odbudowy imperium, odzyskania godności.

Wojna od nowa

Jednym ze scenariuszy, który mógł mieć na myśli Kiryło Budanow (nie tylko on zresztą), na co wskazuje Marcin Samsel, byłaby demilitaryzacja Krymu, na mocy uzgodnień międzynarodowych kończących wojnę.

Na takie rozwiązanie kwestii Krymu mogliby naciskać sami Ukraińcy w czasie negocjacji. Z drugiej strony, wiele wskazuje na przygotowania Ukraińców do militarnej blokady półwyspu.

- Krym ma dla Rosji znaczenie strategiczne, militarne. Wystarczy zdemilitaryzować Krym, uderzyć w logistykę transportową i Krym dla Putina będzie nie do utrzymania. Stałby się on czymś na kształt Naddniestrza, Obwodu Kaliningradzkiego, naciskanego przez Ukraińców - generującym olbrzymie koszty, nieprzynoszącym niemal żadnych wpływów, z notorycznymi kłopotami z zaopatrzeniem w wodę i prąd. Za to dla Ukrainy status Krymu byłby kluczowy dla planów odzyskania pozostałych okupowanych terytoriów, Morza Azowskiego. To z Krymu idzie 80 proc. zaopatrzenia dla rosyjskich oddziałów znajdujących się po wschodniej części Dniepru, w obwodach chersońskim i zaporoskim. Skuteczna blokada Krymu oznaczałaby dla Rosji właściwie rozpoczęcie wojny od nowa. Nie muszę też tłumaczyć, że bez Floty Czarnomorskiej i wojsk rosyjskich na Krymie poprawiłoby się bezpieczeństwo na Morzu Czarnym, nie tylko Ukrainy - podkreśla Marcin Samsel.

Ukraińcy potrzebują rakiet

Inny analityk, historyk wojskowości, dr Marek Kozubel sugerował, że próba odbicia Krymu jest „w zasięgu Sił Zbrojnych Ukrainy”. Podobnie jak Samsel wskazywał, że by wymusić na Rosjanach odwrót z półwyspu (a może i inne ustępstwa polityczne i terytorialne), nie jest konieczne zajmowanie całego jego terytorium.

Wystarczy militarna blokada na przesmykach łączących półwysep w „kontynentalną częścią” Ukrainy oraz zniszczenie mostu Krymskiego (przeprawa została już raz poważnie uszkodzona wczesną jesienią ub. roku). By jednak do tego doszło, Ukraińcy muszą wyprzeć Rosjan z okupowanych przez nich terytoriów obwodów chersońskiego i zaporoskiego. Bez ofensywy w tej części wywieranie militarnego wpływu na Krym będzie niemożliwe. Dodajmy, że co jakiś czas ukraińskie drony uderzają m.in. w bazę Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, lotnisko w Dżankoj.

- Dziś Rosjanie muszą spoglądać w niebo, bo ataki rakietowe lub dronów będą oznaczać początek kontrofensywy. A kierunek wcale nie jest oczywisty. Ukraińskie przygotowania jeszcze trwają. Wojska ukraińskie nie wypracowały sobie dobrego gruntu pod atak. Ukraiński sztab czuje jednak presję i czasową, i w kontekście polityki międzynarodowej, aby działania ofensywne rozpocząć. Rosjanie wiedzą, że dali się wciągnąć w pułapkę pod Bachmutem i Wuhłedarem i za bardzo związali tam swoje siły i środki, tracąc ich też zbyt dużo. Teraz są już tam bardziej ze względów politycznych i PR-owych niż wojskowo-strategicznych. Żałuję, że Ukraińcy nie mają zbyt dużej liczby rakiet średniego zasięgu, by móc uderzać na głębokość 150-200 km. Ich działania byłyby sprawniejsze, szybsze - zaznacza Samsel.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slawno.naszemiasto.pl Nasze Miasto